Moja poprzedniczka pisała już trochę o zaletach i rodzajach aktywności fizycznej przyszłych mam. Ja chciałaby zacząć od tego, kto ćwiczy, a raczej nie ćwiczy w ciąży.
Co roku w Polsce rodzi się prawie 400 tysięcy dzieci. Ile z ich mam jest aktywnych fizycznie w czasie ciąży? Niestety nie wiem na pewno, nie znalazłam danych. Podejrzewam, że nikt się takimi statystykami nie zajmuje. Jednak na podstawie swoich dziesięcioletnich poznańskich obserwacji i doświadczeń zakładam, że najwyżej 1%.
Być może powiesz teraz: „Niemożliwe. Ja chodziłam do szkoły rodzenia, sąsiadka codziennie sprzątała taras, kuzynka spacerowała z dwuletnią córeczką, a koleżanka to nawet pięć razy na jodze była”. Jednak nie to mam na myśli pisząc „aktywność fizyczna”.
Mówiąc o „aktywności fizycznej” mam na myśli:
- aktywność podejmowaną regularnie przez całą ciążę,
- przynajmniej (absolutne minimum) raz w tygodniu,
- nieprzerwanie co najmniej przez pół godziny (lepiej godzinę…)
- o takiej intensywności, żeby na koniec potrzebny był prysznic (hm, to rzecz umowna, ale nie jest to w każdym razie krążenie nadgarstkami i wdechy-wydechy)
- aktywność, nazwijmy to, sportową, czyli ćwiczenia, zajęcia, pływanie, marsze, itd. Nie chodzi o prace domowe czy spacer do pracy (za rogiem).
Jeśli przyjmiemy taką definicję, to nawet wspomniana koleżanka od pięciu zajęć jogi nam się tu nie wpisuje.
No więc prawie nikt w ciąży w Polsce regularnie nie ćwiczy. Aktywność to egzotyka, często źle widziana i źle oceniana (że niby matka-wariatka), co potwierdzają moje klientki.
Tymczasem ruch to samo zdrowie. Lekarstwo na mnóstwo ciążowych, porodowych i późniejszych kłopotów.
Dlatego na tym blogu będę Was nieustannie do ciążowej aktywności namawiać!